Autor: Rafa? ?abuz
“Przemierzy?em ca?y ?wiat, od Las Vegas po Krym – zainspirowani nie?miertelnym tekstem piosenki i artyku?ami ze sklepu nocnego, pewnego lipcowego wieczoru wpadli?my na pomys? odbycia podr??y “samochodem” na Krym. Samochodem tym by? jedyny w swoim rodzaju bia?y Polonez z 1991 r.
Zapraszamy do lektury relacji z tej niecodziennej wyprawy w legendarn? krain? rozmaito?ci – krain? poprzez odm?ty historii w?adan? przez Grek?w, Scyt?w, Hun?w, Got?w, Tatar?w, Kozak?w, Rosjan… krain?, kt?ra dzi?ki ogromnemu bogactwu kulturowemu oraz krajobrazowemu od wiek?w zachwyca podr??nych, inspiruje artyst?w, powoduje zazdro?? innych nacji.
Wszystko zacz??o si? od Odessy.
Jak co roku w okresie zbli?aj?cych si? wakacji zastanawiali?my si? w gronie przyjaci?? gdzie tym razem sp?dzi? wolny czas. Jeden z nas zaproponowa?: jed?my do Odessy. Po chwili zastanowienia, jednym ch?rem zdecydowali?my: jed?my! Zg??biaj?c tematyk? zwi?zan? z tras?, oraz miastem, nie mogli?my nie doj?? do wniosku, ?e b?d?c w Odessie grzechem by?o by nie pojechanie na Krym. Tak, wi?c pierwotny cel naszej podr??y sta? si? tylko punktem, kt?ry nale?y odwiedzi? po drodze.
Rozwa?aj?c mo?liwe formy dojazdu na miejsce pod uwag? brali?my poci?g, albo samoch?d. Stan??o jednak na Polonezie . Maszyna du?a, w miar? wygodna, nie rzucaj?ca si? w oczy – co przy gorliwo?ci ukrai?skiej drog?wki okaza?o si? do?? wa?nym kryterium.
Po za?atwieniu wszystkich formalno?ci w kraju, zapakowaniu Poloneza po ostatni gram wolnego miejsca, o 22 czasu lokalnego wkroczyli?my dziarsko czteroosobowym sk?adem do wn?trza tej wyposa?onej w p??toralitrowy silnik bia?ej bestii. Faktu, ?e zgas? jakie? 3 metry za bram? mojego domu, nie zinterpretowali?my jako z?y omen, w zasadzie udawali?my, ?e w og?le si? nie zdarzy?. Podr?? przez Polsk? i S?owacj? przebieg?a szybko i bez przyg?d. Zacz??o si? dopiero podczas odprawy na przej?ciu w miejscowo?ci U?horod.
O gorliwo?ci ukrai?skich celnik?w kr??? legendy i wiele os?b radzi?o nam ?eby nie traci? po?owy dnia na bezsensown? odpraw? za?atwiaj?c to banknotem dwudziesto dolarowym “przypadkiem” zostawionym w baga?niku. Ale my czasu mieli?my mn?stwo (w przeciwie?stwie do dolar?w) i nie chcieli?my si? wdawa? w ?aden “uk?ad”. Tak wi?c 2 godziny p??niej po ca?kowitym rozpakowaniu i ponownym zapakowaniu Poloneza ruszyli?my dalej.
Trasa U?horod – Mukaczewo – Czerniowce – Kamieniec Podolski przez bajeczne krajobrazy Gorgan?w, Polonezem leniwie tocz?cym si? g?rskimi serpentynami by?a bardzo przyjemnym epizodem podr??y. Zielone, wyj?tkowo pofa?dowane, gdzieniegdzie przedzielone osadami ludzkimi i okraszone wypluwaj?cymi chmury czarnego dymu kominami przemys?owymi pasmo Karpat Wschodnich zapisa?o si? w naszej pami?ci jako obowi?zkowe miejsce do ponownego odwiedzenia.
Pierwszym wa?nym punktem na trasie naszej wycieczki by?a Twierdza Chocim. Ta monumentalna fortyfikacja zbudowana jeszcze za czas?w Rusi Kijowskiej, przechodzi?a z r?k do r?k i tak w historii twierdzy zapisa? si? okres ruski, mo?dawski, ukrai?ski, polski, turecki, rosyjski oraz rumu?ski. Twierdza wraz z pobliskim Kamie?cem Podolskim uwa?ane by?y w XVII wieku za bastiony chrze?cija?stwa – dalej na po?udniowy wsch?d za nimi rozci?ga?o si? budz?ce groz? imperium Allacha. Twierdza pojawia si? w zako?czeniu “Pana Wo?odyjowskiego” – w listopadzie 1673 pod murami chocimskiej twierdzy hetman koronny Jan Sobieski rozgromi? w proch, jak pisze Sienkiewicz, tureck? nawa??.
Na dziedzi?cu warowni podszed? do nas 15 letni ch?opiec i zapyta? po Polsku czy nie zabierzemy go do pobliskiego Kamie?ca Podolskiego. Jako ?e w?a?nie tam jechali?my pozwolili?my mu zaj?? miejsce na pok?adzie naszego automobilu. Siergiej, tak si? nazywa?, okaza? si? ca?kiem rezolutnym przewodnikiem. Uczy? si? w przyklasztornej szkole – tam braciszkowie nauczyli go m?wi? po Polsku.
Do Kamie?ca zajechali?my ju? po zmroku, Siergiej pozwoli? nam zostawi? Poldka w ogrodzie swoich dziadk?w i zaprowadzi? nas na miejsce gdzie mogli?my rozbi? namiot – jak si? z rana okaza?o pod sam? Twierdz?! Do po?udnia pow??czyli?my si? troch? po Kamie?cu, kt?ry jest naprawd? architektonicznym i historycznym fenomenem na skale Europejsk? – lecz ca?kowicie zaniedbanym i zapuszczonym. Wielki turystyczny potencja? drzemie w tej miejscowo?ci.
P??niej odebrali?my nasz? fur? i razem z Siergiejem pojechali?my do pobliskich Okop?w ?wi?tej Tr?jcy – jest to miejscowo?? (obecnie nazywa si? Okopy), kt?ra powsta?a z rozkazu Jana III Sobieskiego jako twierdza po utracie Kamie?ca Podolskiego na rzecz Turk?w. W Okopach przebywa? r?wnie? Zygmunt Krasi?ski, kt?ry tam w?a?nie umie?ci? akcj? “Nie-Boskiej Komedii”. Obecnie nic ju? nie przypomina dawnej ?wietno?ci twierdzy – zosta?y jedynie niewielkie fragmenty wa??w ziemnych oraz dwie bramy – Lwowska i Kamieniecka.
Po obfitym “lunchu” na wale, opadaj?cym pot??nym urwiskiem wprost do Dniestru, odstawili?my Siergieja do Chocimia – jak si? okaza?o z i?cie u?a?sk? fantazj? opowiada? on przyje?d?aj?cym tam Polakom niestworzone historie jako pseudo-przewodnik, oczywi?cie, jak na fachowego oprowadzacza zagranicznych wycieczek przysta?o pobiera? przy tym skromne honorarium. Od nas w zamian za podw?zk? i kubek zupki chi?skiej na szcz??cie nic nie skasowa?. Ale co si? nas?uchali?my to nasze!
Kolejnym punktem trasy mia?a by? ju? Odessa, ale ?eby by?o ciekawiej postanowili?my dotrze? tam przez Mo?dawie. Zn?w kilkudziesi?ciu minutowy post?j na granicy, obowi?zek przejazdu przez tryskaj?c? wodnist? brej? ka?u?e dezynfekuj?c? – omal si? nie pop?akali?my na my?l o lakierze i chromach naszej fury poddanych dzia?aniu tej dziwnej substancji, ale na szcz??cie nasza bia?a dama wysz?a z tego bez szwanku.
Jad?c przez Mo?dawie zdecydowali?my omija? szerokim ?ukiem Republik? Naddniestrza?sk? – dziwny autonomiczny tw?r, rz?dz?cy si? swoimi prawami. Naddniestrze nie posiada statutu pa?stwa, nie utrzymuje ?adnych stosunk?w dyplomatycznych, a je?li obcokrajowiec natrafi tam na jaki? problem z w?adz? (kt?ra pono? nie pa?a mi?o?ci? do przybysz?w z dalekich krain) to ambasador jego kraju mo?e interweniowa? jedynie u w?adz Mo?dawii – kt?ra z kolei nie miesza si? do spraw Naddniestrza nie chc?c odnawia? dawnych konflikt?w. Nie chcieli?my ?eby by?o a? tak ciekawie!
Trzymaj?c si? g??wnej szosy w miar? sprawnie dotarli?my do stolicy Mo?dawii – Kiszyniowa. Przyjechali?my tam po zmroku, zm?czeni ca?odniow? jazd?, wi?c jak na prawdziwych Europejczyk?w przysta?o zjedli?my po?ywn? wieczerze w McDonaldzie, i udali?my si? na obrze?a miasta w poszukiwaniu jakich? krzak?w, w kt?rych mo?na by si? rozbi? (w Sheratonie zaoferowano nam tylko dwa gatunki sera na ?niadanie – zdegustowani tym faktem nie zdecydowali?my si? na nocleg!). Zamiast krzak?w trafili?my na ma??e?stwo, kt?re pozwoli?o nam rozbi? si? w ogrodzie, pan domu podci?gn?? nam nawet gumowego w??a z kranikiem i wod? bie??c?.
Po wygodnym noclegu, po?ywnym ?niadaniu z proszku ruszyli?my dalej. Pojechali?my do oddalonej o ok. 15 kilometr?w od stolicy miejscowo?ci Cricova gdzie mie?ci si? najwi?ksza w kraju wytw?rnia win – z produkcji, kt?rych Mo?dawia s?ynie. Na miejscu okaza?o si?, ?e ta niezwyk?a winnica, kt?rej ca?a infrastruktura znajduj? si? pod ziemi?, gdzie ci??ar?wki je?d?? specjalnymi tunelami przewo??c beczki pe?ne ulubionego napoju Bachusa jest akurat chwilowo nieczynna dla zwiedzaj?cych! Po m?cz?cej rozmowie w j?zyku migowym z panem siedz?cym na dy?urce przy bramie wjazdowej okaza?o si?, ?e za jedyne 20USD od ca?ej czw?rki mo?emy wej?? na teren winnicy i pokr?ci? si? troch? pod jego czujnym okiem. Uradowani t? perspektyw? poszli?my do auta po aparaty foto, wracaj?c pod bram? zauwa?yli?my jednak, ?e kto? podjecha? i pan pilnuj?cy, zn?w w j?zyku migowym powiedzia? nam, ?e naszej rozmowy nie by?o. Jak pech to pech.
Niepocieszeni wsiedli?my do naszego wiernego Poloneza, nabyli?my troch? mo?dawskich towar?w na osuszenie ?ez i ruszyli?my w kierunku Odessy. Ci z nas, kt?rym uda?o si? zachowa? ?wiadomo?? twierdz?, ?e przejazd odby? si? sprawnie i bez przeszk?d. Do Odessy dotarli?my wczesnym popo?udniem. Pokr?cili?my si? troch? po pe?nych kontrast?w odeskich Prospektach. Centrum miasta stanowi istn? mozaik? nowoczesnych budynk?w o z?otych klamkach i marmurowych posadzkach, kt?re zdaj? si? krzycze? do przechodnia – gap si?! tak, tak m?j w?a?ciciel jest nieprzyzwoicie bogaty!, oraz sypi?cych si? ruder o odrapanych tynkach, blaszano-tekturowych budek, park?w, fontann, skwer?w, no i oczywi?cie b?yszcz?cych z daleka galerii handlowych. Ciekawe spostrze?enie poczynili?my r?wnie? odno?nie aut je?d??cych po ukrai?skich drogach – s? to albo rozklekotane ?ady, Wo?gi i Zaporo?ce, albo najnowsze, najdro?sze modele niemieckie, japo?skie, ameryka?skie. Aut z przedzia?u dat produkcji 1990-2000 je?dzi naprawd? niewiele. W Odessie przewa?a?y oczywi?cie typy luksusowe – dlatego nie musieli?my si? wstydzi? naszego “cacka”. W czasie w?dr?wki ulicami Odessy, natrafili?my na bardzo osobliw? akcje promocyjn? ukrai?skiej firmy telekomunikacyjnej. Na ustawionej na skraju placu platformie, ku uciesze zgromadzonej gawiedzi, w rytm dyskotekowej muzyki wi?y si? sk?po odziane, niezwyk?ej urody, m?ode tancerki. Na ustawionych za tancerkami telebimach wy?wietlane by?y r??ne obrazki i has?a zwi?zane z promowan? mark?. Ci?ba by?a tak wielka, ?e pomimo niezwyk?ej pokusy dalszego zwiedzania odeskich zabytk?w, zgniecieni stali?my w miejscu ogl?daj?c to niecodzienne wydarzenie kulturalne (zn?w ka?demu sko?czy?o si? wolne miejsce na kartach pami?ci aparat?w).
Nasyceni pokazem ukrai?skiego kunsztu marketingowego, postanowili?my uda? si? do portu. Wiod? do niego s?ynne, licz?ce 192 stopnie, Schody Potiomkinowskie. Port w Odessie jest najwi?kszym portem Ukrainy, i to w?a?nie jemu miasto zawdzi?cza?o szybki rozw?j i bogactwo – Odessa jest miastem stosunkowo m?odym, oficjalnie zosta?a za?o?ona przez Rosjan dopiero pod koniec XVIII wieku.
Po oko?o 1 godzinie zako?czyli?my wizyt? w porcie i z powrotem schodami z zapartym tchem pobiegli?my szuka? naszego Poloneza, zmartwieni czy aby nie pad? ofiar? niecnej kradzie?y – w ko?cu tak ?atwo pomyli? go z Lexusem. Na szcz??cie sta? na swoim miejscu, dumnie prezentuj?c si? w blasku zachodz?cego nad Odess? s?o?ca. Z poczuciem ulgi wskoczyli?my do ?rodka i udali?my si? na pla?? nieopodal centrum gdzie byli?my um?wieni z pewn? dziewczyn? poznan? przez Internet na odbywaj?cy si? tego dnia koncert rockowy. Po zabawie na koncercie, i kr?tkim oddechu przy kufelku lokalnego, rozbili?my namiot na pla?y i um?wili?my si? na jutro ze wspominan? dziewczyn? – Kati?, kt?ra obieca?a nam uczestniczy? w przeja?d?ce do twierdzy Akerman.
Pomijaj?c opis drogi przenios? opowie?? od razu na twierdz?.
Twierdza Akerman – pot??na warownia, otoczona przesz?o 20 kilometrami mur?w obronnych, kt?re miejscami dochodz? do 15 metr?w wysoko?ci. Z jednej strony op?ywaj? j? wody Limanu Dniestrowego z drugiej dwudziesto metrowa fosa obronna. Budowa rozpocz?ta w XIII wieku przez mo?dawskiego w?adc? Stefana, pocz?tkowo nosi?a nazw? Bia?a Twierdza. Turcy, kt?rzy zdobyli twierdze w 1484r zmienili jej nazw? na Akerman i znacznie j? rozbudowali. P??niej by?a zdobywana jeszcze kilkakrotnie to przez Wo?och?w, to Tatar?w, kilkakrotnie przez Rosjan, a? wreszcie w 1991r do??czy?a do grona pomnik?w historii Niepodleg?ej Ukrainy.
Do dzi? jednak rozbudza fantazj? i podziw w?r?d odwiedzaj?cych j? podr??nych. Zawdzi?cza to swoim pot??nym rozmiarom, dobrze zachowanym zabudowaniom oraz urz?dzanym na terenie twierdzy turniejom rycerskim, jeden z nich mieli?my przyjemno?? obserwowa? w czasie naszej wizyty.
Kilka godzin rozkoszowali?my si? pobytem na twierdzy, po czym wyg?odnieli pojechali?my razem z Katj? i jej koleg? do pobliskiej restauracji. W czasie oczekiwania na zam?wione dania, kolega naszej przewodniczki gestem r?ki zach?ci? mnie ?ebym gdzie? z nim poszed?. Wsiedli?my w jego zaparkowane na chodniku auto i pojechali?my kilka ulic dalej. Pyta?em gdzie i po co jedziemy, ale albo nie rozumia?em jego ukrai?skiego albo nie chcia? ?ebym zrozumia?. Zatrzymali?my si? ko?o jakiego? starego budynku, kierowca zgasi? samoch?d, zabra? plecak i kaza? i?? za sob?. W budynku zobaczy?em, ?e s? tam inni ludzie, kt?rzy schodz? do piwnicy z pustymi plastikowymi butelkami a wychodz? z pe?nymi… piwa. M?j kierowca wyj?? butelki z plecaka i zszed? je nape?ni?. Dwie dostali?my od niego w prezencie – pyszne, ?wie?e, nie pasteryzowane, lokalne piwko. Krzy?yk na mapie – odwiedzi? ponownie!
Po obiedzie z powrotem do Odessy, po?egnali?my Katj? i jej towarzysza i w drog?! Na Krym! Nie pokonali?my tego dnia zbyt wielkiej odleg?o?ci, zm?czeni nat?okiem wra?e?, chwile po zapadni?ciu zmroku znale?li?my pla?? o stosunkowo komfortowym po?o?eniu i beztrosko moszcz?c si? w piasku oddali?my si? obj?ciom Morfeusza.
Kolejnego dnia nadrobili?my za to spory kawa?ek trasy! Sun?c przez legendarne Krymskie stepy, p?askie i jednostajne jak okiem si?gn??, upstrzone gdzie niegdzie przecinaj?cymi si? liniami energetycznymi i r??nego rodzaju instalacjami rolniczymi, dotarli?my pod wiecz?r do cudnej miejscowo?ci o nazwie Bakczysaraj (ok. 20-30 km za Symferopolem). Miasteczko to, licz?ce 30 tys. mieszka?c?w, wywar?o na nas chyba najwi?ksze wra?enie z ca?ej podr??y. Ta dawna stolica Chanatu Krymskiego dzi? zachwyca przede wszystkim wydr??onym ca?kowicie w skale klasztorem Uspienski Monastyr, oraz skalnymi miastami – w tym najbardziej okaza?ym Czufut Kale. Jak ju? wspomnia?em dotarli?my tam wieczorem i miejscowy, niezwykle przedsi?biorczy taks?wkarz, zauwa?aj?c grup? bogato wygl?daj?cych m?odych d?entelmen?w poruszaj?cych si? zagranicznym w?zkiem, wietrz?c zapewne szanse niez?ego zarobku zaproponowa? nam nocleg w jego komfortowej, prywatnej kwaterze nieopodal centrum. Dla zach?ty powiedzia? nam nawet, ?e jest tam woda bie??ca! Pomy?leli?my.. hmm.. czemu nie? W ko?cu fajnie by?o by si? umy? po tygodniu podr??owania. Nasz entuzjazm jednak opad? w chwili przekroczenia progu jego “kwatery” i ch?tnie by?my mu zap?acili ?eby tylko tam nie spa?! Tak, wi?c znale?li?my sobie kawa?ek bezpa?skiego trawnika tu? pod skalnymi bramami antycznego miasta i udali?my si? na zas?u?ony spoczynek pod rozgwie?d?onym niebem.
Po przebudzeniu i ?niadaniu poszli?my zwiedza? skalne miasto-twierdz? Czufut Kale.
“[…] a ja spojrza?em! Przez ?wiata szczeliny
Tam widzia?em – com widzia?, opowiem – po ?mierci,
Bo w ?yj?cych j?zyku nie ma na to g?osu.”
Tak swoje wra?enia z pobytu w Czufut Kale opisa? Adam Mickiewicz. Nasze wiele si? nie r??ni?y.
Pocz?tki twierdzy datowane s? na VI w n.e. Cel jej powstania nie jest do ko?ca znany, gdy? ?r?d?a historyczne podaj? sprzeczne informacje na ten temat. Od pocz?tk?w istnienia zamieszkiwane by?o przez Ormian, Grek?w, W?och?w z Genui, ?yd?w, a g??wnie przez Karaim?w. A? trudno uwierzy?, ?e ostatecznie opuszczone zosta?o dopiero na pocz?tku XIX w.
Miasto stanowi kompleks wydr??onych w litej skale pomieszcze? mieszkalnych oraz kilku budynk?w naziemnych, w tym dwie zachowane do naszych czas?w ?wi?tynie karaimskie. Aby wej?? do miasta trzeba wspi?? si? na niewielkie wzg?rze wznosz?ce si? nad Bakczysarajem, po drugiej stronie warowni znajduje si? z kolei przepa??, opadaj?ca kilkudziesi?cio metrow?, pionow? ska?? wprost do malowniczego kanionu. Ca?o?? wywiera naprawd? niesamowite wra?enie i kilkugodzinny spacer po kamiennych uliczkach i opuszczonych “domach” mija naprawd? szybko.
Po zej?ciu do Bakczysaraju, obejrzeli?my jeszcze pa?ac Chan?w Krymskich, z g?ruj?cym nad ca?o?ci? Minaretem i postawiony w przypa?acowym ogrodzie wymowny symbol dawnej wa?no?ci i buty pa?stwa Radzieckiego – czo?g z luf? wymierzon? wprost w zabytkowe skalne miasto.
Kolejnego dnia, po noclegu sp?dzonym nad jeziorem, kt?re jak si? z rana okaza?o by?o wodopojem okolicznego byd?a i aren? popis?w mi?osnych niewy?ytych byk?w (nie myli? z za?og? Poloneza) udali?my si? do niewielkiej mie?ciny o nazwie Ba?ak?awa. W miejscowo?ci tej, za czas?w Zwi?zku Radzieckiego znajdowa?a si? tajna baza sowieckich ?odzi podwodnych. Obecnie przerobiona na muzeum marynarki wojennej, zosta?a udost?pniona dla turyst?w. Og?lnie rzecz bior?c jest to spory kompleks wykutych w litej skale pomieszcze? i kana??w, w kt?rych naprawiano ?odzie. Kompleks by? tak zaprojektowany, ?e nawet po ataku nuklearnym m?g? w pe?ni sprawnie funkcjonowa?.
Po zwiedzeniu muzeum, tras? wiod?c? wzd?u? wybrze?a, przez miejscowo?ci takie jak A?upka, Ja?ta, A?uszta – w kt?rych nie zatrzymywali?my si? ze wzgl?du na ich wyj?tkowo “kurortowy” charakter – mijaj?c ?wi?t? g?r? Krymu – Ajudah, dotarli?my do malowniczego miasteczka o nazwie Sudak. Tam pobyczyli?my si? przez dwa dni oddaj?c si? urokom pla?owania w scenerii rozbijaj?cych si? o ska?y fal, g?ruj?cej nad nami czternastowiecznej twierdzy oraz ksi??ycowych, wyj?tkowo jasnych nocy.
Wypocz?ci i pe?ni zapa?u ruszyli?my w dalsz? drog? – na po?o?ony nad morzem Azowskim przyl?dek Kazantyp. Po drodze napotkali?my drugi po Bakczysaraju cud Krymu. Stoj?cy we wsi Szczio?kino niedoko?czony reaktor atomowy! Jak si? okaza?o, budowano w tym miejscu elektrownie atomow?, lecz po wybuchu w Czarnobylu i fali protest?w ludno?ci, zaprzestano budowy. ?ywo zainteresowani tym wspaniale prezentuj?cym si? na tle stepu budynkiem, zboczyli?my z drogi, z nadziej? ?e uda nam si? zwiedzi? to szczytowe osi?gni?cie radzieckiej konstrukcji. Pokr?cili?my si? chwil? po terenie o?rodka i ni st?d ni zow?d z jakiej? przerdzewia?ej gigantycznej beczki wype?zn?? w naszym kierunku osobliwie wygl?daj?cy jegomo?? w klapkach i kr?tkich spodenkach. Kustosz miejscowego muzeum, jak si? okaza?o, zaproponowa? nam jedyn? w swoim rodzaju ekskursj? po tym, co zosta?o z elektrowni. Po wynegocjowaniu specjalnej, studenckiej ceny i przypiecz?towaniu transakcji dono?nym “haraszo” i puszeczk? piwa, weszli?my razem z naszym przewodnikiem do tego niezwyk?ego obiektu. Dobrze, ?e nie poszli?my tam sami, bo mogliby?my ju? nigdy nie wr?ci?. Wewn?trz panowa?y egipskie ciemno?ci i latarka oraz zmys? orientacji naszego przewodnika okaza?y si? bezcenne. Poza tym, pi?tno czasu da?o si? we znaki elektrowni – w ?rodku straszny ba?agan, mn?stwo metalowego dziadostwa wystaj?cego z rozlicznych zakamark?w, przerdzewia?e ?elazne schody i trapy – og?lnie rzecz bior?c samemu lepiej si? tam nie zapuszcza?. Nasz?a nas refleksja, ?e w Polsce taki opuszczony obiekt, stoj?cy sobie w polach, ju? dawno zosta?by w?zkami ci?gni?tymi przez zast?py pijaczk?w wywieziony na szrot. Mo?e przez brak w okolicy punkt?w skupu z?omu stoi do dzi?. Zwiedzanie trwa?o oko?o 2 godziny i zrobi?o na nas du?e wra?enie. Po opuszczeniu elektrowni, po?egnali?my przewodnika i rozpromienieni ruszyli?my dalej!
Kolejnym przystankiem by?a ju? pla?a na Kazantypie. Tam zn?w oddali?my si? pla?owaniu i k?pieli w morzu Azowskim. Wieczorem – w ostatni? noc pobytu na Krymie przy??czyli?my si? do rozbitych na pla?y Bia?orusin?w i wsp?lnie po?piewali?my przy ognisku .
I to by by?o na tyle naszej przygody. Kolejnego dnia zapakowali?my si? w podr?? powrotn? i w miar? szybko dotarli?my do dom?w. Jedyn? przygod? w drodze powrotnej by?a dziura w drodze niedaleko Lwowa, na kt?rej uszkodzili?my obydwa ko?a w naszym Poldku. Lekko za?amani, bo by?a niedziela, godzina 7 rano, my?leli?my, ?e b?dziemy zmuszeni na 1 dniowy post?j. Jak?e wielkie by?o nasze zdziwienie, gdy odkryli?my, ?e w pobli?u dziury znajduj? si? dwa zak?ady wulkanizacyjne – obydwa czynne! Sprawa potrwa?a ok. 40 minut i kosztowa?a nas jakie? 40zl.
Podsumowuj?c, Krym to miejsce, kt?re z ca?? pewno?ci? warto odwiedzi?. Jad?c tam autem nale?y szczeg?ln? uwag? zwraca? na patrole Ukrai?skiego DAI-u, kt?ry jest wyj?tkowo natarczywy w stosunku do obcokrajowc?w. Zw?aszcza podr??uj?cych takimi drogimi limuzynami jak nasz Polonez. Nam, poprzez up?r i determinacj?, pomimo ?e byli?my zatrzymywani przez drog?wk? ponad 20 razy, uda?o si? nie wyda? na ?ap?wki z?amanej hrywny – ale tylko dlatego, ?e nie mieli si? do czego przyczepi? – w przypadku wykroczenia niestety nie ma zmi?uj.
Ukrai?cy to nar?d wyj?tkowo przyjazny, ch?tny do pomocy, ?yczliwy wobec Polak?w. Zagro?enia ze strony przest?pc?w – takie jak wsz?dzie, gdzie? ich nie ma? Drogi na Ukrainie wbrew temu co si? powszechnie powtarza, wcale nie s? takie tragiczne. Kr???ce legendy o koleinach, dziurach, wyrwach w asfalcie – okaza?y si? sporo przesadzone – odrobina rozs?dku za kierownic? i nawet z maksymaln? pr?dko?ci? samochodu ( w przypadku Poloneza 105km/h) mo?na ca?kiem ?mia?o porusza? si? po tamtejszych drogach. Ceny s? przyzwoite, wr?cz niskie, a ?ywno?? serwowana w barach i restauracjach – ca?kiem smaczna.
W naszym ?rodku transportu – pomimo, ?e sprawdzi? si? w 100% i nie zawi?d? nas ani raz, dostrzegli?my jednak sporo mankament?w – szyba od strony pasa?era si? zacina?a, przy w??czaniu kierunkowskaz?w gas?o radio, nie dzia?a?a tylna wycieraczka, kierownica robi?a “?ik…?ik…?ik”. Dlatego te? kolejn? podr?? – do Mongolii w 2008 r – zamierzamy odby? autami dalece bardziej nadaj?cymi do pokonywania tak olbrzymich dystans?w – Fiatami 126p. O tym niezwyk?ym projekcie poczyta? mo?na na stronie www.dzicz.pl
?r?d?o: www.geozeta.pl
Pi?kna podr??! Mam nadziej?, ?e spodoba?o? nasze pa?stwo polakam